-Wygrałaś! dziewczyno ty naprawdę wygrałaś!-Lizka praktycznie skakała mi po pokoju. Ja spokojnie siedziałam na swoim łóźku i ukradkiem uśmiechałam się na widok "szalonej" Lizy. Tak naprawdę to ona mnie zmusiła do tego dziwacznego konkursu. Zgodziłam się, bo nie trzeba było robić nic wielkiego. Tylko wysłać swój wiersz. Tyle. Nigdy nie pomyślałabym, że kiedykolwiek wygram. Oczywiście Liza zawsze we mnie wierzyła.
- Ale entuzjazm, wiesz?-ciągnęła- Julka, wyjeżdżasz na tydzień do Londynu, idziesz na koncert super zespołu, i to koncert w pierwszym sektorze, morze nawet ich spotkasz! A na dodatek fundniesz sobie zwiedzanie Londynu, a ty siedzisz tak spokojnie?-wzruszyłam ramionami.
-Liz, mi wcale nie zależało na tym konkursie, więc co się dziwisz? To, że wygrałam to chyba jakiś żart. moje teksty są tak słabe, że nie nadają się nawet na konkurs szkolny a co dopiero na ogólnopolski.
-Wiesz, że denerwujesz mnie tym swoim gadaniem?-zezłościła się- jesteś naprawdę dobra a zaniżasz swoją samoocenę. Przestań Nie chcę tego słuchać. Jutro jedziesz do Londynu i masz się świetnie bawić.
-Wolałabym, zebyś pojechała tam ze mną-poskarżyłam się- albo zamiast mnie. To ty zmusiłaś mnie do tego konkusru, gdyby nie ty. To ty powinnaś jechać.
-Nie przesadzaj. To tylko i wyłącznie twoja zasługa. Ja jestem tylko dobrą przyjaciółką, wyświadczającą przysługę-uśmiechnęła się.
-Wiesz, że cię kocham?-zapytałam.
-Wiem, ja ciebie też- przytuliła mnie- masz się swietnie bawić i przywieź mi autograf, albo najlepiej koszulkę z ich podpisem, jeśli uda ci się zdobyć.
-Ok-jeszcze raz przytuliłam Liz, potem ona omogła mi się spakować i poszłyśmy spać. Nocowała u mnie, bo koniecznie chciała mnie odprowadzić na lotnisko.
-Uważaj na siebie kochanie-mama trzymała mnie mocno w ramionach- nie zadawaj się z nikim nieodpowiednim.
-Dobrze, mamo. Przecież mnie znasz. Kocham cię, ale czy możesz mnie już puścić? Dusisz mnie-wyksztusiłam. Mama wypuściła mnie z objęć. Ucałowałam ją serdecznie, uściskałam Lizkę, która powiedziała mi to samo co wczoraj wieczorem i wsiadłam do samolotu. W Londynie miał mnie ktoś odebrać z firmy, która organizowała ten konkurs. Cały lot spędziłam na spaniu. Pół godziny przed londowaniem zostałam obudzona, więc się ogarnęłam względnie. Na lotnisku rzeczywiście czekała na mnie przeciętnego wzrostu, blondwłosa kobieta, w stroju biórowymy, była może cztery lata starsza ode mnie.
-Witaj. Ty jesteś Julia Flyn, tak?-zapytała z uśmiechem.
-Tak.
-Jestem Adriana Ross i będę twoją...rezydentką podczas twojego pobytu w Londynie. Teraz pojedziemy do hotelu, gdzie będziesz miała chwilkę, żeby się przebrać i odświezyć. Potem zwiedzimy Big Bena, London Eye i przejdziemy koło pałacu królowej, który zwiedzisz innym razem. Wieczorem masz koncert. Dostaniesz wejściówki za kulisy, ale nie gwarantuje ci, że spotkasz chłopaków z zespołu a i mam nadzieję, że dobrze mówisz po angielsku-pokiwałam głową. Jakoś nie specjalnie mi na tym zależało na osobistym spotkaniu chłopaków. W pokoju, pierwsze co zrobiłam to rozpakowałam się, potem wzięłam prysznic, wskoczyłam w dżisny i koszulę oraz wygodne trampki i razem z Adrianą ruszyłąm pod Big Ben, gdzie zrobiłam masę fotek, podobnie pod innymi obiektami. Pod pałącem królowej korciło mnie, żeby pomachać przed nosem tym strażnikom, co się w ogóle nie ruszają, ale się powstrzymałam. Po kolacji, zmieniam koszulę na czarny t-shirt z napisem "please stop paparazzi", dostałam wejściówkę i ruszyłam na koncert. Nie powiem, był całkiem niezły. Chłopaki z One Direction dali czadu. Zaczęli od piosenki "What makes your beautiful", którą najlepiej znałam. Nawet nieźle się bawiłam. Udało mi się zrobić kilka fotek moim telefonem i wysłałam je Lizce.
-Tu jesteś! Chodź, bo stracisz okazję zobaczenia sceny od strony kulis- złapała mnie Adriana w tłumie. Przygotowałam koszulkę ze zdjęciem zespołu (tak na wszelki wypadek, Liz mnie zabije jeśli przegapię okazję). Kulisy wyglądały jak każde kulisy, masa ludzi kszątała się, ci szczęsciaże którym udało się dostać za kulisy kotłowali się w jakimś kącie po autografy. Tam właśnie skierowałyśmy się.
- Stój tu a ja zaraz wrócę. Muszę wykonać jeden telefon. Nie ruszaj się stąd-przytaknęłam. Z westchnieniem czekałam aż to się wszytko skończy i będę mogła wrócić do hotelu końcu nadeszła moja kolej. Przy stloliku siedziała cała piątka. kazdy z nich dawał komuś autografy. Mi trafił się Liam. Oczywiście uśmiechnął się do mnie uprzejmie. A ja podałam mu koszulkę.
-To dla mojej koleżanki-powiedziałam lekko znudzona.
- Nie podobał ci się koncert?-zapytał.
-Podobał i to bardzo-sprostowałam-ale jestem już zmęczona-znowu się uśmiechnął.
-Więc dla kogo ma być?
-Dla Elizy, Lizy, Lizki, jak wolisz-podbisał koszulę, wzięłam ja od niego, gdy mój wzrok napotkał wzrok innych z boysbandu. Odwróciłam się na pięcie i odeszłam. Tylko mi się zdawało, czy wszysty z tego zespołu wwiercali we mnie wzrok?
Fajnie się zapowiada : ))
OdpowiedzUsuńPodoba mi się i to bardzo pisz szybko następny rozdział :)
OdpowiedzUsuń