-Nie ma mowy. Julka wracasz jutro do Polski-upierała się mama.
- Posłuchaj, już ci mówiłam, że Julka zaczęła chodzic na zajęcia taneczne i na prawdę spodobała się ich trenerowi. Myślę, że powinna zostać jeszcze jakiś czas. Może mieszkać u mnie-broniła mnie ciocia.
-To na prawdę szansa dla mnie, a po za tym podoba mi się tu-próbowałam zrobić minę smutnego szczeniaka.
-Nie tak się umawiałyśmy Julio-ocho tak mówiła tylko wtedy, gdy była na mnie nieźle wkurzona.
-Wiem mamo, ale skąd miałam wiedzieć co mnie czeka?
-Rozumiem cię kochanie, ale moja odpowiedź brzmi NIE. Wracasz jutro do domu i koniec dyskusji. Kończę. Pa kochane-i nim zdążyłam coś powiedzieć, rozłączyła się. Zamknęłam ze złością laptopa. Ciocia dotknęła pokrzepiająco mojego ramienia.
-Nie martw się. Porozmawiam z nią jeszcze-pocałowała mnie w czoło-a teraz idź spać jestem pewna, że Rick nieźle wymęczył cię na zajęciach. Do jutra-jeszcze raz mnie uścisnęła i wyszła z pokoju. Włączyłam piosenkę "More than this" One Direction i walnęłam się na łóżko. Wcale nie chciało mi się spać. Dlaczego tak mi zależało, na tym, żeby zostać w Londynie? Przecież nawet nie chciałam tu przyjeżdżać. Odpowiedź przyszła mi bardzo szybko: No tak przecież nie mozesz zostawić sprawy z Harrym i Zaynem. Obaj nie byli mi obojętni i miałam dziwne przeczucie, że ja im też nie. Co do Harrego to potwierdziłam swoje przypuszczenia. Nagle jak za sprawą magicznej różdżki (która ściąga na mnie same nieszczęścia) usłyszałam stuk w szybkę, jakby ktoś rzucał w nią kamykami. Wyjżałam przez okno. Pod nim stał nikt inny jak Zayn. Machał do mnie. Otworzyłam okno.
-Co ty tu robisz?
-Stoję. Wyjdzież?
-Po co?
-Na spacer. Proszę, chodź- nie dałam się długo prosić. Może też dlatego, że chciałam wyjśnić tą całą sprawę, która mnie dręczyłą. Będę miała problem z głowy jeśli okaże się, że Zayn nic do mnie nie czuje. Ubrałam się w czarne dżinsy,szary t-shirt i czarną bluzę, oraz trampki i wymknęłam się z hotelu, gdzie czekał na mnie Malik. Ruszyliśmy w stronę centrum. Ulice były niezwykle ciche.
-Więc...wyjeżdżasz jutro-to było bardziej stwierdzenie niż pytanie, ale i tak przytaknęłam- Szkoda. Chciałbym cię lepiej poznać.
-hmm, tak szkoda. Podoba mi się tutaj-przyznałam szczerze. Akurat weszliśmy do centrum, gdzie było gwarnie i jasno jak za dnia. Zmrużyłam oczy, nieprzyzwyczajone jeszcze do światła. Zayn złapał mnie za rękę.
-Chodź-zaciągnął mnie w ciemną uliczkę (powinnam teraz zacząć się bać. (A wiadomo? Zboczuchy są wszędzię. Ale nie bałam się). Doszliśmy to wielkiego butynku.
-Gdzie my jesteśmy?-zapytałam, ale Zayn uśmiechnął się tylko tajemniczo.
-Zobaczysz-wskazał mi drabinkę-Idź na samą górę, ja będę tuż za tobą-I zaczęłam się wspinać. Nie zajęło mi to dużo czasu. Kiedy stanęłam na dachu, spojrzałam na Malika.
-Zamknij oczy-nakazał. Spojrzałam na niego zdziwiona, ale ten się tylko uśmiechnął. Zamknęłam oczy tak jak chciał. Ten przykrył je swoimi i zaczął mnie gdzieś prowadzić. Nie trwało to długo i kiedy stanęliśmy pozwlił mi je otworzyć. Zobaczyłam coś pięknęgo. Z dachu widać było masę świateł w różnych kolorach, które tworzyły coś pięknego. Poruszały się, co dało wrażenie, że tańczą. Zayn nagle zaczął śpiewać "Moments", naprawdę byłam pod wrażeniem. Nagle przerwał.
-Zawsze tu przychodzę, kiedy chcę pomyśleć, albo po prostu oderwać się od TEGO świata, chociaż na chwilę. Wiesz jak to jest, kiedy wszyscy czegoś od ciebie wymagają a ty nie chcesz ich zawieźć?
-To męczy-przyznałam. Spojrzał na mnie nieco zdziwiony.
-Też tak masz?
-Czasami-przyznałam-Rodzice wymagają ode mnie dobrych ocen, pomimo, że nie są nagrorsze. Chcą, zebym się rozwijała manualnie, pisała wiersze, rysowała, grała na pianinie, gitarze, tańczyła, śpiewała...
-Chodzący ideał-dokończył za mnie. Spojrzałam mu w oczy.
-Nie rozumieją, że niedam rady sprostać temu wszystkiemu.
-Nie lubisz pisać wierszy i robić wszystkich tych rzeczy które wymieniłaś?
-Nie wszystkie. Lubie pisać wiersze, chociaż bardziej zadowala mnie pisanie...czegoś innego. Kocham tańczyć, pozwala, że zapominam o całym świecie. Gitara też jest spoko. Pianino, nie specjalnie mnie pociąga, jeśli chodzi o śpiewanie. Kocham to. Na prawdę. Tylko, że....
-zawsze kiedy próbujesz, coś ci nie wychodzi- Zayn jakby czytał mi w myślach.
-Dokładnie. A rysować nie umiem w ogóle. To coś do czego nie jestem stworzona. Rodzice tego nie rozumieją i dalej mówią swoje.
-Rozumiem cię. Też tak miałem. A nie powinnaś się im postawić?-zdziwiło mnie to pytanie.
-To nie takie proste.
-Myślę, że kluczem do osiągniecia celu, jest pewność siebie. Musisz być pewna, czego chcesz i dać do zrozumienia rodzicom, ze nie muszą planować ci przyszłości.
-Łatwo powiedzieć-Zayn nic nie odpowiedział tylko patrzył mi dłogo w oczy. W półmroku jego twarz wyglądała hmm...mrocznie. Jego oczy zdawały się być jeszcze ciemniejsze niż były w rzeczywistości. Nagle znalazł się niebezpiecznie blisko i nim się zdrzążyłam zorientować co się dzieje, pocałował mnie (AAAAAAA!!!!! :O). Co gorsze podobało mi się to. Nie odsunęłam się, co prawda nie odwzajemniłam pocałunku, ale pozwoliłam mu się pocałować. Kiedy się odsunął patrzyłąm na niego skołowana. W końcu jednak odzyskałam mowę.
-Wracajmy już, proszę-wychrypiałam. Zayn tylko przytaknął. Przez całą powrotną drogę milczeliśmy. Żadne z nas się nie odezwało.
-Dzięki...za wypad-powiedziałam gdy doszliśmy pod hotel i już odwracałam się by rzucić "paa" gdy Zayn chwycił mnie za nadgarstek.
-Julka...przepraszam cię za...no wiesz.
-Nic się nie stało. Na prawdę-wypaliłam. Widziałam jak ogarnia go ulga-Muszę już iść. Mam rano wylot do Polski.
-Spoko. Cieszę się, że cię poznałem i mam nadzieję, ze się jeszcze jakoś spotkamy.
-Też mam taką nadzieję-palnęłam (jak totalna idiotka) i go przytuliłam-Do zobaczenia-powiedziałam gdy się odsunęłam i biegiem rzuciłam się w stronę pokoju (zanim zrobię jakąś głupotę). Przebrałam się z powrotem w piżamę i rzuciłam się na łóżko i dopiero wtedy pozwoliłam łzom płynąć.
Następnego dnia
Obudziła mnie Adriana, która oznajmiła, że za 15 minut jest śniadanie a zaraz potem wyjeżdżamy na lotnisko. Szybko ubrałam się w wygodne spodnie, bluzę i adidasy, a włosy związałam w wysoki kucyk. Pochłonęłam w zawrotnym tępie śniadanie i wyszłam do czekającej taksówki.
-Podobało się w Londynie?-spytała Adriana.
-Pewnie i to bardzo-wymruczałam. Dziewczyna wyjęła z torebki płytę One Directon i mi podała.
-Od ich menadżera-dodała. Przyjęłam płytę i wrzuciłam do torby. Gdy tylko wyszłam z taksówi, porwały mnie czyjeś ramiona.
-Ciociaa!-udałam miłe zaskoczenie.
- Udało się, kochanie!-powiedziała ciocia-Przekonałam mamę!
-Żebym mogła zostać w Londynie?
-Niee zupełnie. Wracasz do Polski na dwa dni. Mama sprawdza, czy wszystko z tobą w porządku i jeśli tak-a mam nadzieję, że tak jest-wracasz do mnie za dwa dni!!
-Super!!!-na prawdę się ucieszyłam.
-Masz biegać i na prawdę ciężko cwiczyć przez dwa dni. Zalecenie od Ricka-pokiwałam energcznie głową. Pożegnałam się z ciocią i podążyłam za Adrianą.
Całą drogę do domu przespałam, znowu. Na lotnisku czekali moi rodzice, którzy mnie ciepło przywitali, a w domu czekała na mnie miła niespodzianka.
-Mati!!!Braciszku!!!-krzyknęłam i rzuciłam mu się w ramiona. Mój brat studiuje w Stanach i na prawdę rzadko go widuję.
-Cześć kocie-mocno mnie przytulił-Co słychać?-"Nie uwierzysz"pomyślałam.
-W porządku, a co tam u ciebie?- do obiadu Mati opowiadał mi swoje "zabawne" historie ze studiów. Po obiedzie zawitała do mnie Lizka. Od razu rzuciłam jej się w ramiona. Przed rodzicami udałam, że to ze szczęścia. Pociągnęłam ją na górę.
-Co się dzieje-Lizka od razu przeszła do rzeczy. Opowiedziałam jej calutką historię. Pod koniec oczy mnie zapiekły i poczułam jak pojedyńcza łza spływa mi po policzku. Liz spokojnie wysłuchała, a potem milczała dłuższą chwilę.
-Dziewczyno-mruknęła-wiesz, że jeśli skłócisz chociażby dwóch członków zespołu to możesz poprowadzić do ich rozpadu.
-Wiem!-powiedziałam błagalnie-co mam zrobić?-do pokoju wślizgnęła się Niko, moja białoczarna kotka. Wskoczyła mi na kolana i zaczęłam mruczeć uspokajająco. Pogłaskałam ją co pozwoliło mi trochę się rozluźnić.
-Dobrze, że za dwa dni wracasz do Londynu. Będziesz mogła to wyjaśnić-westchnęłam.
-Muszę. Boże dlaczego to wszystko tak się skomplikowało?
-Życie-przyznała Liz. Wtedy wpadłam na genialny pomysł.
-Pojedź ze mną do Londynu Liz. Proszę-zakoczyłam ją tą propozycją. Ale pokręciła głową.
-Nie mogę Jul. Za dwa dni wyjeżdżam z rodzicami na tydzień nad morze.
-To jak wrócisz. Jakoś przeżyję ten tydzień. Potrzebuję cię. Pożyczę ci kasę na bilet jeśli nie masz....
-Stop kocie-przerwała mi-Jeśli rodzice się zgodzą to stoi.
-Dzięki-przytuliłam ją-jesteś najlepszą przyjaciółką na świecie.
-Wiem-przyznała i zaśmiałyśmy się.
-Dobrze, że za dwa dni wracasz do Londynu. Będziesz mogła to wyjaśnić-westchnęłam.
-Muszę. Boże dlaczego to wszystko tak się skomplikowało?
-Życie-przyznała Liz. Wtedy wpadłam na genialny pomysł.
-Pojedź ze mną do Londynu Liz. Proszę-zakoczyłam ją tą propozycją. Ale pokręciła głową.
-Nie mogę Jul. Za dwa dni wyjeżdżam z rodzicami na tydzień nad morze.
-To jak wrócisz. Jakoś przeżyję ten tydzień. Potrzebuję cię. Pożyczę ci kasę na bilet jeśli nie masz....
-Stop kocie-przerwała mi-Jeśli rodzice się zgodzą to stoi.
-Dzięki-przytuliłam ją-jesteś najlepszą przyjaciółką na świecie.
-Wiem-przyznała i zaśmiałyśmy się.
Ciekawy rozdział ;)
OdpowiedzUsuń