-Tak mam dla ciebie tą koszulkę, tak z ich autografem...Liam podpisał mi...tak
wiem, że się w nim kochasz, tak tak-Liz naprawdę nie dała mi dojść do słowa.
Sama nie wiem po co do niej dzwoniłam. Jak tylko usłyszała, że mam dla niej tą
koszulkę popadła w kompletną euforię. A chciałam z nią na poważnie pogadać.
Niestety, kiesy jest w takim stanie nie da się z nią normalnie
gadać.
-Słuchaj Liz, muszę kończyć, zaraz Adriana przyjdzie zabrać mnie na
kolejny dzień zwiedzania Londynu.
-Dobra, ale wiesz, że cię kocham
Jul?
-Wiem, ja ciebie też Liz, narazie-rozłączyłam się. Do przyjścia Adriany
została jeszcze godzina więc poszłam do łazienki wziąć prysznic, potem
wyprostowałam włosy, zrobiłam sobie lekki makijaż, włożyłam dżinsowe szorty i
czarną bokserkę a do tego conversy (lato w Londynie okazało się być gorętsze niż
myślałam). Kiedy Adriana zapukała do drzwi, byłam zwarta i gotowa.
-Jak sie
spało?-zapytała z uśmiechem.
-Świetnie-odpowiedziałam również
uśmiechem.
-Masz dziś lepszy humor widzę, to dobrze. Mniejszy strach w
przekazywaniu ci mniej miłej wiadomości. Nie mogę dzisiaj isć z tobą na miasto.
Szef zlecił mi pewne zadanie, które niezwłocznie muszę wykonać. Poradzisz sobie
sama?
-Jasne-zapewniłam ją. Brak Adriany oznaczało brak nudnego włuczenia się
po zabytkach.
-Świetnie. Masz tu lokalizator-podała mi coś co wyglądało jak
komórka dotykowa-To taki GPS. Zaprogramowałam ci co warto zwiedzić i jak gdzie
dojść. odprowadzę cię do centrum. Możesz iść na zakupy, albo coś zwiedzić.
Możesz robić co dzisiaj chcesz. masz tu wejściówki na wszelki wypadek, gdyby
zachciało ci się zwiedzić jakieś muzeum-przyjęłam wszystko co mi dała i
wrzuciłam do małej torebki narzucanej przez ramię. W centrum Adriana mnie
zostawiła. Teraz jak każda przykładna nastolatka powinnam ruszć na zakupy i
nakupić masę ciuchów. Ale kto powiedział, że jestem przykładną nastolatką? Tak
więc najpierw poszłam na lody. Potem wyciągnęłam aparat i cykałam zdjęcia
wszystkiemu co mi się spodoba. Nie śpieszyło mi się na zakupy (mam być tu jescze
5 dni więc na zakupy będzie jeszcze czas), więc wyciągnęłam lokalizator i
wybrałam nazwę jednego z muzeów. Szłam nie zważając na to kogo mijam i koło
czego przechodzę. W pewnym momencie musiałam źle skręcić, bo znalazłam się w
jakiejś dziwnej uliczce. Spojrzałam na lokalizator i okazało się, że muszę z
niej wyjśc a znajdę się na głównej ulicy prowadzącej prosto do muzeum, gdy nagle
poczułam ogromny ból w czasce. Nie zauważyłam, kiedy stanęłam za blisko jakiś
metlowych drzwi a te się gwałtownie otworzyły i zaliczyłam glebę.
-O matko
nic ci nie jest?-usłyszałam chłopięcy głos. Musiałam zamrugać żeby rozjaśnić
sobie obraz i usiadłam.
-No nieźle ty to wiesz jak wyrwać dziewczynę
Zayn-usłyszałam inny głos. Chwila, moment Zayn? Popatrzyłam w górę. istotnie,
nade mną pochylał się nikt inny jak Zayn Malik z One Direction. Rozejrzałam się
i zobaczyłam resztę zespołu.
-Nic ci nie jest?-Zayn ponowił
pytanie.
-N...nie chyba-złapałam się za bolącą jescze głowę.
- Rany,
przepraszam cię za ten incydent. Powinienem być ostrożniejszy. Chodź-podał mi
rękę, pomógł wstać i posadził na murku. Ból powoli przechodził.
-Może
powinniśmy zadzwonić na pogotowie, albo odwieźć cię tam-martwił się.
-
Nie!-ożywiłam się, gdyby mama dowiedziała się, że trafiłam do szpitala to
byłabym już na miejscu martwa- naprawdę nic mi nie jest-zapewniłam-Możecie
wracać do swoich spraw, czy co tam macie.
-Żartujesz? Nie zostawimy cię tak
samej. Nie wiadomo czy nie doznałaś wstrząsu-upierał się Malik.
-To chyba
twoje-Harry podał mi mój lokalizator.
-Dzięki.
-Eee...Jak się
nazywasz?-zpytał Harry.
-Jestem Julia-odpowiedziałam nie przestając oglądać
lokalizatora. O matko, jeśli coś mu się stało do Adriana mnie udusi.
-Ej ja
ciebie pamiętam-skojarzył Liam- To ty prosiłaś mnie wczoraj o autograf dla
koleżanki, prawda?
-Możliwe. Mieliście dużo fanek, z podobnymi
propozycjami.
-Nie zapomina się tak pięknej twarzy-prychnęłam i dopiero na
nich spojrzałam. Gapili się na mnie osłupiali.
-No,
co?-zapytałam.
-Jeszcze nie spotkaliśmy dziewczyny, która zachowywała by się
inaczej na pierwszym spotkaniu z nami jak inne, czyli nie wpadały w szał na sam
nasz widok-wyjaśnił Niall.
- No to już spotkaliście-skwitowałam-wybaczcie ale
mam plany i musze już...
-Czy pozwolisz nam towarzyszyć tobie w twoich
zacnych planach pani?- Harry padł na kolana i wyrecytował te słowa, czym
naprawdę mnie rozbawił.
-W ramach zadość uczynienia za ten przykry
wypadek-zaproponował Zayn.
- Nie macie nic lepszego do roboty?
-Nie, mamy
dzisiaj dzień wolny.
-Noo dobra, jak chcecie-dobiero wtedy Harry podniósł się
z ziemi.
-To gdzie miałaś iść?-zapytał.
-Do muzeum, ale chyba sobie
daruję. A może wy znacie jakieś fajne miejsca w Londynie, w które warto
zajrzeć?
-Pewnie, byłaś w parku rozrywki, bo założę się, że takie nudy jak
Big Ben już widziałaś-upewnił się Liam.
-W parku nie, a Big Ben nie jest
nudny-oburzyłam się, a chłopcy prychnęli śmiechem. Po przejażdżce kolejką i
kolejnej porcji lodów, nieco bardziej się rozweseliłam i otworzyłam na
chłopców.
-To co chcesz teraz robić?-zapytali.
-Może porobimy sobie
zdjęcia?-zaproponowałam . I rozpoczęła się sesja zdjęciowa. Wieczorem
odprowadzili mnie pod blog, wszystkich przytuliłam (zdawało mi się ze Zayn
przytulał mnie dłużej) obiecałam, że jeszcze się z nimi spotkam i zniknęłam w
drzwiach hotelu.
Zajebisty blog! Pisz szybko następny rozdział!!!!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie
http://brevis-vita.blogspot.com/
super, ciekawie, powinnaś pisać ksiażki, będe czytać
OdpowiedzUsuń