Rozdział 2

-Tak mam dla ciebie tą koszulkę, tak z ich autografem...Liam podpisał mi...tak wiem, że się w nim kochasz, tak tak-Liz naprawdę nie dała mi dojść do słowa. Sama nie wiem po co do niej dzwoniłam. Jak tylko usłyszała, że mam dla niej tą koszulkę popadła w kompletną euforię. A chciałam z nią na poważnie pogadać. Niestety, kiesy jest w takim stanie nie da się z nią normalnie gadać.
-Słuchaj Liz, muszę kończyć, zaraz Adriana przyjdzie zabrać mnie na kolejny dzień zwiedzania Londynu.
-Dobra, ale wiesz, że cię kocham Jul?
-Wiem, ja ciebie też Liz, narazie-rozłączyłam się. Do przyjścia Adriany została jeszcze godzina więc poszłam do łazienki wziąć prysznic, potem wyprostowałam włosy, zrobiłam sobie lekki makijaż, włożyłam dżinsowe szorty i czarną bokserkę a do tego conversy (lato w Londynie okazało się być gorętsze niż myślałam). Kiedy Adriana zapukała do drzwi, byłam zwarta i gotowa.
-Jak sie spało?-zapytała z uśmiechem.
-Świetnie-odpowiedziałam również uśmiechem.
-Masz dziś lepszy humor widzę, to dobrze. Mniejszy strach w przekazywaniu ci mniej miłej wiadomości. Nie mogę dzisiaj isć z tobą na miasto. Szef zlecił mi pewne zadanie, które niezwłocznie muszę wykonać. Poradzisz sobie sama?
-Jasne-zapewniłam ją. Brak Adriany oznaczało brak nudnego włuczenia się po zabytkach.
-Świetnie. Masz tu lokalizator-podała mi coś co wyglądało jak komórka dotykowa-To taki GPS. Zaprogramowałam ci co warto zwiedzić i jak gdzie dojść. odprowadzę cię do centrum. Możesz iść na zakupy, albo coś zwiedzić. Możesz robić co dzisiaj chcesz. masz tu wejściówki na wszelki wypadek, gdyby zachciało ci się zwiedzić jakieś muzeum-przyjęłam wszystko co mi dała i wrzuciłam do małej torebki narzucanej przez ramię. W centrum Adriana mnie zostawiła. Teraz jak każda przykładna nastolatka powinnam ruszć na zakupy i nakupić masę ciuchów. Ale kto powiedział, że jestem przykładną nastolatką? Tak więc najpierw poszłam na lody. Potem wyciągnęłam aparat i cykałam zdjęcia wszystkiemu co mi się spodoba. Nie śpieszyło mi się na zakupy (mam być tu jescze 5 dni więc na zakupy będzie jeszcze czas), więc wyciągnęłam lokalizator i wybrałam nazwę jednego z muzeów. Szłam nie zważając na to kogo mijam i koło czego przechodzę. W pewnym momencie musiałam źle skręcić, bo znalazłam się w jakiejś dziwnej uliczce. Spojrzałam na lokalizator i okazało się, że muszę z niej wyjśc a znajdę się na głównej ulicy prowadzącej prosto do muzeum, gdy nagle poczułam ogromny ból w czasce. Nie zauważyłam, kiedy stanęłam za blisko jakiś metlowych drzwi a te się gwałtownie otworzyły i zaliczyłam glebę.
-O matko nic ci nie jest?-usłyszałam chłopięcy głos. Musiałam zamrugać żeby rozjaśnić sobie obraz i usiadłam.
-No nieźle ty to wiesz jak wyrwać dziewczynę Zayn-usłyszałam inny głos. Chwila, moment Zayn? Popatrzyłam w górę. istotnie, nade mną pochylał się nikt inny jak Zayn Malik z One Direction. Rozejrzałam się i zobaczyłam resztę zespołu.
-Nic ci nie jest?-Zayn ponowił pytanie.
-N...nie chyba-złapałam się za bolącą jescze głowę.
- Rany, przepraszam cię za ten incydent. Powinienem być ostrożniejszy. Chodź-podał mi rękę, pomógł wstać i posadził na murku. Ból powoli przechodził.
-Może powinniśmy zadzwonić na pogotowie, albo odwieźć cię tam-martwił się.
- Nie!-ożywiłam się, gdyby mama dowiedziała się, że trafiłam do szpitala to byłabym już na miejscu martwa- naprawdę nic mi nie jest-zapewniłam-Możecie wracać do swoich spraw, czy co tam macie.
-Żartujesz? Nie zostawimy cię tak samej. Nie wiadomo czy nie doznałaś wstrząsu-upierał się Malik.
-To chyba twoje-Harry podał mi mój lokalizator.
-Dzięki.
-Eee...Jak się nazywasz?-zpytał Harry.
-Jestem Julia-odpowiedziałam nie przestając oglądać lokalizatora. O matko, jeśli coś mu się stało do Adriana mnie udusi.
-Ej ja ciebie pamiętam-skojarzył Liam- To ty prosiłaś mnie wczoraj o autograf dla koleżanki, prawda?
-Możliwe. Mieliście dużo fanek, z podobnymi propozycjami.
-Nie zapomina się tak pięknej twarzy-prychnęłam i dopiero na nich spojrzałam. Gapili się na mnie osłupiali.
-No, co?-zapytałam.
-Jeszcze nie spotkaliśmy dziewczyny, która zachowywała by się inaczej na pierwszym spotkaniu z nami jak inne, czyli nie wpadały w szał na sam nasz widok-wyjaśnił Niall.
- No to już spotkaliście-skwitowałam-wybaczcie ale mam plany i musze już...
-Czy pozwolisz nam towarzyszyć tobie w twoich zacnych planach pani?- Harry padł na kolana i wyrecytował te słowa, czym naprawdę mnie rozbawił.
-W ramach zadość uczynienia za ten przykry wypadek-zaproponował Zayn.
- Nie macie nic lepszego do roboty?
-Nie, mamy dzisiaj dzień wolny.
-Noo dobra, jak chcecie-dobiero wtedy Harry podniósł się z ziemi.
-To gdzie miałaś iść?-zapytał.
-Do muzeum, ale chyba sobie daruję. A może wy znacie jakieś fajne miejsca w Londynie, w które warto zajrzeć?
-Pewnie, byłaś w parku rozrywki, bo założę się, że takie nudy jak Big Ben już widziałaś-upewnił się Liam.
-W parku nie, a Big Ben nie jest nudny-oburzyłam się, a chłopcy prychnęli śmiechem. Po przejażdżce kolejką i kolejnej porcji lodów, nieco bardziej się rozweseliłam i otworzyłam na chłopców.
-To co chcesz teraz robić?-zapytali.
-Może porobimy sobie zdjęcia?-zaproponowałam . I rozpoczęła się sesja zdjęciowa. Wieczorem odprowadzili mnie pod blog, wszystkich przytuliłam (zdawało mi się ze Zayn przytulał mnie dłużej) obiecałam, że jeszcze się z nimi spotkam i zniknęłam w drzwiach hotelu.

2 komentarze:

  1. Zajebisty blog! Pisz szybko następny rozdział!!!!
    Zapraszam do mnie
    http://brevis-vita.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. super, ciekawie, powinnaś pisać ksiażki, będe czytać

    OdpowiedzUsuń